Type and press Enter.

Jak nie umrzeć z głodu w Szwecji

W Szwecji jest drogo. Gdy po powrocie wysiedliśmy z promu w Polsce, automatycznie wyjęłam z bankomatu 200 zł, bo w Szwecji wszystko tyle kosztuje. Poszliśmy w Gdyni na obiad i byłam w szoku, bo na dwa pyszne dania wydałam 14,10 zł, byłam najedzona po brzegi i została mi nadal fura kasy.

Mimo wszystko da się nie umrzeć z głodu w Szwecji:

  • Kupowanie czegokolwiek w centrum, na dworcu czy w małym sklepie osiedlowym to średni pomysł. bo pół litra wody kosztuje tam 10 zł. Nie warto kupować tam też pamiątek czy słodyczy. Lepiej robić zakupy w dużych sklepach typu ICA czy Coop. W dużych sklepach są też niezbyt drogie orzechy , bakalie, czekoladki i żelki na wagę w dziesiątkach wariacji. Ale moja ulubiona rzecz to bar sałatkowy. Za coś typu 5 zł za 100 gram są tam różne humusy, krewetki, sałatki, makarony i inne smaczne i zdrowe rzeczy, którymi można się najeść. Tak w ogóle to istnieje też supermarket „One dollar”, w którym wielopaki żarcia są trochę tańsze.
Kurki!
Kurki!
  • Przed sklepem są maszyny, w które można wkładać butelki i puszki i dostać jakieś 50 groszy za sztukę. To trochę osładza fakt, że napoje są drogie.
  • Alkohol jest drogi i koszmarny. Wszystko o szwedzkim alkoholu i sklepach monopolowych opisałam tu.

 

  • Jeśli się bardzo chce iść do restauracji, to można iść w porze lunchu, czyli od 12:00 do 15:00. Normalnie obiad kosztuje 100 – 300 zł ale w porze lunchu „jesz ile chcesz” kosztuje ok. 30 – 40 zł.

W cenie jest sushi, jedzenie tajskie, włoskie, czy co tam się chce, zupa a czasem i napój, więc w sumie wychodzi nawet taniej, niż w Polsce a można się najeść na cały dzień.

Aha, w restauracjach jest też bardzo często za darmo woda albo woda z cytryną do obiadu. Ogólnie to wydaje mi się, że ponieważ butelka wody i niedobry hot-dog kosztują na mieście 60 złotych, to już lepiej iść za tą cenę na duży obiad.

Takie głupoty kosztują na mieście miliony złotych monet
Takie głupoty kosztują na mieście miliony złotych monet.

 

  • Jeśli chcecie jechać na długą wycieczkę samochodową, raczej zróbcie sobie kanapki albo weźcie coś z domu. Ja tego nie zrobiłam i stałam potem na stacji benzynowej przed wyborem: kiepska sałatka za 35 zł czy stara kanapka z szynką za 15 zł.

W Szwecji nie ma co 100 metrów stacji benzynowych, małych spożywczaków i restauracji z żurkiem za 6 zł jak w Polsce. Często jedna stacja przypada na 100 kilometrów autostrady więc realnie jak się uprzeć, to można śmiało umrzeć z głodu.

Ukochane słodycze Szwedów. Czarne, kwaśne, gorzkie i słone. I drogie.
Ukochane słodycze Szwedów. Czarne, kwaśne, gorzkie i słone. I drogie.
  • Najtańsza kawa na mieście kosztuje 10 koron i jest chyba w McDonaldzie.
  • Bardzo często zdarzało się, że na mieście nie miałam wyboru i jadłam koszmarne mrożone frytki z sałatką coleslav za 45 złotych. Dlatego naprawdę zalecam z całego serca zrobienie sobie kanapek lub kupienie bułki w sklepie, żeby nie cierpieć tego horroru.

Szwedzi mają naprawdę niepojęte zwyczaje kulinarne, o których już kiedyś pisałam. Zepsute śledzie? Ogórek z dżemem i krwią? No problem.

5 comments

  1. nie przesadzajmy z tymi cenami piwa w sklepie – w Systembolaget piwo szło kupić od jakiś 12-15 koron czyli 6-8 złotych… a w Sztokholmie widziałem knajpy w centrum, gdzie kufel kosztował 35 koron – czyli z 18 złotych… to już tylko niewiele taniej niż w niektórych polskich knajpach hipsterskich 😉 Najwięcej za piwo – 55 koron – to płaciłem na kempingu, ale to już było na północy, gdzie nie ma konkurencji…

    W sklepach faktycznie fajnym pomysłem są te sałatki – każdy może skombinować coś dla siebie. W porze letniej warto kupić sobie jednorazowego grilla (oczywiście jeśli mamy gdzie go zrobić), jakieś niedrogie kiełbaski (niedrogie w sensie szwedzkim) i mała uczta gotowa 😉

    1. tfu, miało być oczywiście “to już tylko niewiele drożej niż w niektórych polskich knajpach hipsterskich” 😀

    2. Piwo akurat jest najtańszym alkoholem, rzeczywiście w Systembolaget najtańsze jest “tylko” dwa-trzy razy drożej niż w PL ale ceny wina i mocniejszych alkoholi to już dramat. Ja nie trafiłam na knajpę z piwem za 35 koron, bardziej 45. Za to żeby wypić w knajpie w Sztokholmie 3-4 drinki to myślę że spokojnie można wydać 150 – 200 zł. Ogólnie wydało mi się, że o ile różne rzeczy się opłaca kupować w Szwecji, to po prostu jeśli ktoś chce się upić i nie zbankrutować to lepiej żeby zmienił plany bo to po prostu nie ma sensu 😉 Pomysł z grillem fajny, dzięki!

  2. […] widać, aż tak emocjonująco nie jest. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się, jak nie umrzeć z głodu w Szwecji, co przywieźć ze Szwecji lub czym jeżdżą Szwedzi, to zapraszam do moich poprzednich […]

  3. […] Jak nie umrzeć z głodu w Szwecji […]

Comments are closed.