Type and press Enter.

Pagoda chińskiego miliardera pod Gävle

O ile nienawidzę zwiedzać sztampowych zabytków ani o nich pisać, a jeszcze bardziej nienawidzę zwiedzać zabytków w zorganizowanej grupie turystów, to uwielbiam sama zwiedzać dziwne miejsca, które aż się proszą o wytłumaczenie. Jednym z takich miejsc jest konstrukcja, na którą trafiliśmy ostatnio wracając z wycieczki do  Gävle. Ze sztampowych atrakcji w Gävle jest pewien kozioł ze słomy (Gävlebocken), którego wystawiają w centrum co roku na początku Adwentu i co roku ktoś go podpala.Od dawna kozioł jest chroniony, ale i tak zawsze komuś udaje się go spalić lub w inny sposób zniszczyć.  Mówiąc szczerze, to tyle się nasłuchałam o tym koźle, który jest dumą miasta, że jak go zobaczyłam i okazało się, że jest ode mnie niewiele wyższy, to na zawsze odechciało mi się nim zajmować.

pagoda-dragon_gate_alvkarleby_sweden_gavle
(zdjęcie: wikipedia)

Cały dzień był wypełniony atrakcjami ale chcę napisać  o tym, co widziałam wracając z Gavle. Otóż przy autostradzie zobaczyłam olbrzymią pagodę, następnie wielki napis “Dragon Gate” i coś na kształt muru chińskiego, który otaczał całą konstrukcję. Najbliższy zjazd w tamtą stronę był 50 km dalej i do tego czasu mieliśmy już inne rzeczy na głowie, więc nie mogłam zobaczyć Dragon Gate od środka. Po powrocie do domu popędziłam więc do komputera sprawdzić, co to było.

image_00023.jpg

zdjęcie z: http://www.gemzell.se/blogg/wp-content/uploads/2010/03/image_00023.jpg

42164182
Zdjęcie z Facebooka Dragon Gate

Otóż w 2004 roku chiński miliarder Jingchun Li zamarzył sobie zjednoczenie Szwecji i Chin w wielkim dziele budowy hotelu, restauracji, muzeum, sali konferencyjnej i sklepu. Jingchun Li podobno dorobił się na spray’u na komary.Dlaczego swoje dzieło postanowił umiejscowić pod 60-tysięcznym Gavle, na polu? Trudno powiedzieć.

Budowa ślimaczyła się przez 12 lat. W 2008 roku szwedzki magazyn architektoniczny opisał ją jako “najbrzydszy budynek w kraju”. Według niektórych jest to najdziwniejsza szwedzka atrakcja turystyczna. Kolejnym problemem był milion koron kary za złe warunki, w jakich musieli pracować budowniczy hotelu. W końcu jednak budowę zakończono i do muzeum udało się zakupić repliki 200 wojowników chińskiej armii terakotowej. Na terenie ośrodka jest też wiele innych rzeźb. Pomysłodawca obiecywał też, że ściągnie pandę z Chin.

Ostatnie wieści z Dragon Gate pojawiły się we wrześniu, gdy na ich stronie internetowej pojawiła się informacja, że hotel nigdy nie zostanie otwarty. Szybko została ona sprostowana i zarząd hotelu napisał, że jednemu z pracowników coś się pomyliło i że wprawdzie teraz restauracja jest zamknięta, bo kucharz pojechał do Chin, ale na pewno bardzo niedługo całość zostanie otwarta. Czy rzeczywiście? Zobaczymy. Dla mnie opuszczony chiński pałac na polu pod Gavle będzie nawet lepszą atrakcją turystyczną, więc jestem dobrej myśli.