Dopóki mieszkałam w mieście, o recyclingu wiedziałam tyle, co wszyscy. Na wsi zyskałam jednak nową perspektywę i teraz recycling i segregacja odpadów jest dla mnie czymś zupełnie innym, niż wcześniej.
Kiedyś Zuzanna Ziomecka powiedziała w jakimś wywiadzie, że mistrzyniami eko recyclingu są babcie, które z automatu wykorzystują ponownie każdy papier po maśle czy słoik. Zatrzymałam się nad tym chwilę, bo rzeczywiście. Robią to zawsze, naturalnie, a my się z nich podśmiechujemy, bo te słoiki i siatki są takie… obciachowe. Z wiejskiego punktu widzenia wygląda to nieco inaczej.
Co się robi ze śmieciami na wsi?
- Każdy papier nadaje się do pieca. Nie mam takich problemów, że ojej, dostałam list na papierze i paczkę, co ja teraz zrobię ze śmieciami. Karton z paczek i wszystkie koperty się doskonale nadają na rozpałkę. Są praktyczne. Wręcz zyskałam teraz wreszcie spokój ducha, bo całe życie czytałam dużo gazet, i jakoś… było mi ich żal. Bo to takie marnotrastwo, że przeczytam w 2 godziny i to już koniec. Teraz to nie koniec, bo każdą gazetę pieczołowicie odkładam, bo przydaje się potem na rozpałkę.
- Od kiedy jestem na wsi, zaczęłam robić grzyby marynowane, sok z bzu i tak dalej. Każdy słoik i butelka się przydają! Można kupować w sklepie, ale… wydaje się to jakieś nielogiczne. Na wsi na miesiąc każdy ma do zapełnienia jeden śmietnik i to tyle, więc wrzucanie tam słoików i butelek się wydaje bezsensowne. Wszystko sobie odkładam i wykorzystuję.
- Plastikowe butelki zostawiam sobie na mleko. Wytłoczki od jajek i jakieś bąbelkowe folie i kartoniki – na jajka, jak ktoś znajomy przyjeżdża i chce wziąć od sąsiada.
- Warzywa są z pola albo się kupuje na kilogramy, nikt przy zdrowych zmysłach by nie kupił każdego bakłażana osobno zafoliowanego, jak to ma miejsce w niezwykle ekologicznej Szwecji. Serio nie kupuję takich rzeczy, bo potem za dużo jest śmieci w domu. Te folie się do niczego nie nadają. Podobnie 4 źdźbła szczypiorku w plastikowej doniczce i plastiku – koszmar.
- Aha – odpadki spożywcze – kompost.
- Torebki to wiadomo, że się zbiera, bo mogą się potem przydać 😀
- Kiedyś miałam jakąś lodówkę czy piekarnik do wywalenia, to mój sąsiad dosłownie ją rozebrał na czynniki pierwsze: wziął sobie szybę, mi dał jakąś taką kratkę, bo może się przydać na grilla (faktycznie to przydatna kratka), kabel sobie urwał, bo potem dosztukuje jakiś inny jak poprzedni mu się przepali etc.
- Kiedyś zbierałam jeszcze metal do pewnej szafki na tarasie, bo kolega mi powiedział, że któregoś dnia przyjadą złomiarze i będą szczęśliwi. Ja akurat nie miałam tego metalu na tyle dużo, by opłacało się sprzedać, a jakieś stare patelnie i puszki po piwie wysypujące się z szafki mnie irytowały, więc w końcu to zlikwidowałam. Ale gdybym miała jakąś pojemną stodołę i dużo metalu, to składowałabym tam wszystkie metalowe śmieci, bo to się wydaje logiczne.
- Wszystkie szybki, sznurki, kijki i kartony znajdują zastosowanie w domu i ogrodzie.
- Te nieliczne śmieci, których nie da się wykorzystać, po prostu wyrzucam i cieszę się, że nie muszę ich myć ani robić z nimi innych groteskowych rzeczy.
Dom w zgodzie z naturą, Christine Liu
Czytałam ostatnio ksiązkę Dom w zgodzie z naturą Christine Liu. Podchodziłam do niej nie bardzo przekonana, bo wiecie jakie są zwykle takie książki. Szczególnie zagraniczne. Pomysły z księżyca i gorące namowy, by kupować jeszcze więcej badziewia, z tym że „ekologicznego”, a więc jeszcze droższego niż zwykle.
Ta książka mnie pozytywnie zaskoczyła. Było dużo naprawdę ludzkich porad o które nie podejrzewałam ruchu zero waste. Na przykład że można zachować końcówkę pora i wychodować z niej w szklance wody pora! Albo że można zrobić ze starego t-shirta torbę, i wiem co sobie teraz myślicie, ale serio zrobiłam i mi wyszła świetna! I w tym „przepisie” na torbę nie trzeba nawet szyć – wystarczą nożyczki!
Od razu zaczęłam chodzić po domu i węszyć za starymi t-shirtami, żeby porobić jeszcze jakieś torby…
Nawet o kompoście dowiedziałam się czegoś nowego, a przecież kompost to od kiedy zaczęłam zakładać pole jedna z moich głównych pasji.
W ogóle świetny też był przepis na ultrastylową półkę lub donicę na taras.
Muszę jak najszybciej nakłonić podstępem najbliższego gościa do stworzenia takiej donicy, bo jak widzicie w grę wchodzi tu wiertarka, a tu nie jestem kompetentna.
Także ogólnie – polecam! Jeśli jak ja macie koleżanki o ekologicznym i życzliwym do przyrody usposobieniu, to padną, jak im kupicie tą książkę.
Śmieci na wsi a śmieci w mieście
Ta książka, razem z mieszkaniem na wsi, są powodem mojej głębszej refleksji nad śmieciami. Jak jestem w Warszawie, kupuję sobie sok i wodę i po trzech minutach mam pustą szklaną i plastikową butelkę w ręku i je wywalam do kosza. Aż się wtedy zatrzymuję z wrażenia. To są perfekcyjnie sprawne butelki, szczególnie ta szklana. Jakoś szokuje mnie to marnotrawstwo. Że nikt nie zbiera tych szklanych butelek…? To jest absurd, że one nie są wielorazowe.
Z mojej nowej perspektywy segregacja odpadów i recycling wyglądają jakoś inaczej. W mieście zamiast wykorzystać wszystko ponownie, trzeba wszystko segregować w jakichś dziwnych systemach i za to jeszcze dopłacać, a potem nie wiadomo co się z tymi śmieciami dzieje. Kubły są pełne śmieci. Jak jakiś sok jest w wielorazowej butelce lub krem w szklanym słoiku do ponownego napełnienia, to to jest krem za 800 złotych i sok za 30. (Wiem, to wszystko jest skomplikowane, Tomasz Kopyra kiedyś zrobił cały film o butelkach zwrotnych. Pouczający).
Ludzie w teorii chyba mają myć słoiki i jakieś wieczka po jogurtach, ale nie po to, żeby je wykorzystać, tylko… żeby wyrzucić? Niektórzy sobie sprowadzają jakieś kartonowe szczoteczki do zębów z Japonii, ale swoje gazety wyrzucają do kosza.
To znaczy wiem, że to jest normalne, jak się nie ma pieca, to co robić, ale z wiejskiego punktu widzenia brzmi jak czyste szaleństwo. Hah ostatnio oglądałam jakiś taki program na Youtubie, że prowadzący czyta prasę i część odkłada na jedną stertę, a tą część, która mu się nie podoba – ku uciesze widzów – „na rozpałkę”. Napisałam mu maila, żeby mi wysłał te odłożone na rozpałkę, bo się na serio przydadzą 😀 Bo tak sobie pomyślałam, że pewnie w programie w Warszawie tak tylko mówią i tak naprawdę wywalą te gazety i że to bez sensu.
Kolejny punkt podaję tylko jako ciekawostkę, bo nie jestem ekspertem od tonażu śmieci pochodzących z różnych źródeł i nie wiem, czy mój kolega ma rację. Otóż byłam niedawno u kolegi, który ma mieszkanie odziedziczone po kimśtam. Zbliża się remont i zaczęliśmy cmokać nad tym, co by tu zmienić i dokupić. Mój wzrok padł na jego kuchenkę, która wygląda tak:
Pośmialiśmy się z kolegi, pytając, czy nie chce nowej kuchenki. Powiedział, że nie, bo ta świetnie działa. Zapytaliśmy, ile lat ją ma. Powiedział, że jak się wprowadził 5 lat temu to była, a wcześniej jego krewny mieszkał w tym mieszkaniu z 25 lat i też zawsze była. A i tak chyba jest jeszcze starsza, bo ten model ma tyle lat, że internet nawet o nim nie słyszał (najbliższy o którym słyszał, to pralka Westa-85 z lat 80., co daje pewne pojęcie).
I kolega powiedział coś takiego, że jego zdaniem gdyby nadal produkowano takie urządzenia, jak Westa-1, tak trwałe telefony, kuchenki i lodówki i ludzie nie wymienialiby ich co 5 lat (phi! Telefon co pięć lat! Chyba co dwa!), to problem śmieci byłby już właściwie do połowy rozwiązany. Ktoś się włączył i powiedział, że kupił właśnie drukarkę laserową i był w szoku, bo kosztowała 200 złotych i wie, że za 2 lata kupi drugą. Nie znam statystyk i nie wiem, jakby to było, ale… no coś w tym jest. Już nie mówię, co by było, jakby każdy tak recyclingował te sprzęty na własny użytek, jak mój sąsiad. Można dorzucić tu analogiczny temat – fast fashion / slow fashion (moda to biznes produkujący najwięcej zanieczyszczeń po produkcji ropy) i już zyskujemy pewien obraz świata, w którym ani bluzki, ani telefonu nie wymieniałoby się po 8 miesiącach.
Ciśnie się na usta, że najlepiej by wszyscy zrobili, jakby wzięli przykład ze swojej babci, która daje po obiedzie zupę w słoiku „do domu” zawiniętą w siatkę, ma tą samą kuchenkę od zawsze i nie pija kaw na wynos, a resztę śmieci i recycling mogliby już zostawić w spokoju. Tyle, że to jest niemodne…
16 comments
Dziewczyno, „u mnie” recyclinguje się raptem 5% śmieci. Rozumiesz? I porównaj to z Polską, w której recycling niby leży, a wtórnie przerabiamy 46%. Czujesz…?
A gdzie jest u Ciebie?
Bez zmian. Malta…
Butelki plastikowe idą do rowu
Od kiedy zbieram słoiki na różne przetwory jestem w szoku ile tego się gromadzi. Zaczęłam w końcu rozdawać rodzinie i znajomym na wsi, bo sytuacja stawała się nie do opanowania. Coraz to ktoś 'miastowy’ dawał mi siatę ze słoikami i butelkami, i jeździłam takim postukującym na zakrętach samochodem. Myślę, że nawet pojemna stodoła miałaby swoje granice gdybyśmy na prawdę chcieli zbierać to co wyrzuca się na codzień w mieście. Dla mnie robienie pilota w garażu i w gospodarczym raz na rok to norma, badziew gromadzi się w zastraszającym tempie.
Mam to samo. Najpierw się cieszyłam że o, fajnie, słoiki za darmo – opłaca się recyclingować! Teraz też mi się wysypują z szafek i przekazuję ludziom, a ja ich specjalnie nie zbieram, to są same jakieś po chilli czy sosie!
i co zrobić z listem z danymi wrażliwymi się człowiek nie zastanawia bo łatwopalny 😉
u nas się robi przetwory, a słoików i tak co jakiś czas robi się za dużo 😉
u mnie też;)
Daleko nam jeszcze do pełnej świadomości w zakresie recyklingu…
Naszym babciom za to blisko 😉
Hej. Na wsi zamieszkałem 4 lata temu. Od początku słoiki „zbierałem ” z myślą wykorzystania ich na sok z bzu. Teraz kupuje piwo w butelce z kapslem ceramicznym (piwo kosztuje 5 zł, a butelka w IKEA ok. 7 zł). Teraz wszystkie słoiki wyrzucam do dedykowanego worka, bo wysypywałyby się z każdego konta domu.
PS. Gratuluję zamieszkania w moich rodzinnych stronach!
Widziałam to piwo! Faktycznie fajnie wygląda taka butelka i nadaje się do wielu rzeczy. Pozdrawiam! 🙂
[…] jakiego jak już tu raz pisałam coraz więcej osób ma po dziurki w nosie. Ostatnio na fali świeżo przeczytanej książki też jestem żywo zainteresowana przerabianiem t-shirtów na torby i innymi wyskokami tego […]
Majac porownanie, jak segregacja smieci wyglada w Polsce i w Niemczech – tutaj na obczyznie problem butelek zostal dosc dobrze rozwiazany. Wszystkie plastikowe butelki sa zwrotne, a kaucja za jedna wynosi az 0.25€!! Szklane z kolei (po piwie, napojach, mleku, jogurtach itp.) maja kaucje mniejsza, bo 0.08€. W efekcie ilosc smieci zmniejsza sie zauwazalnie. 🙂 Czekam, az w Polsce wprowadzi sie cos podobnego, bo jednak z bolem serca przychodzi mi teraz wyrzucanie plastikow, gdy przyjezdzam w odwiedziny… Zycze powodzenia w segregacji i pozdrawiam!!
Hej Julita, dzięki za komentarz, ja też akurat maszyny do oddawania butelek (również plastikowych) dobrze wspominam ze Szwecji.
Pozdrawiam!
Sonia
[…] już o samej wyprowadzce, o życiu w zgodzie z naturą i o sadzeniu ziół. Niedługo wydam nawet własnego e-booka na pokrewne tematy wyprowadzki na […]