Jak już pewnie kiedyś pisałam, w przeciwieństwie do chyba wszystkich uwielbiam chodzić do muzeów, a im mniej uczęszczane, tym lepiej, bo ma się tam spokój, można samemu dojść do tego co jest fajne a co nie, na wszystko jest mnóstwo czasu i potem naprawdę jest o czym rozmawiać; nie to co przy Monie Lisie, o której nikomu się już nie chce słuchać.
Byłam ostatnio w związku z tym w Muzeum Lalek w Instytucie Sztuki Tybetańskiej Norbulinka (Norbulinka Institute) i było tak:
Aha, dodam jeszcze, że chodziło w tym wszystkim o pokazanie strojów narodowych i kultury. A więc tak:
Pierwsze dwie lalki zapamiętałam z uwagi na świetny opis całej tej grupy, który brzmiał mniej więcej tak: od lewej: czarnoksiężnik, asystent czarnoksiężnika, demoniczny doradca króla, nieludzka postać kobieca, nieludzka postać kobieca z wężowej krainy nagów, ojciec króla, matka króla. Brzmi jak niezłe towarzystwo.


