Co tu dużo mówić, oszustwa w Indiach zdarzają się ciągle. Szczególnie na początku, jak się o niczym nie wie. Jak nie dać się oszukać w Indiach?
Oszuści i naciągacze w Indiach czyli scam
Wyobraźmy sobie Basię i Kasię, które lądują o 4 rano w Delhi. Basia w popłochu łapie taksówkę, prosi żeby taksówkarz zawiózł ją do jakiegokolwiek hotelu i ufnie mu się zwierza, że jest tu pierwszy raz więc zda się na niego. Ląduje w ohydnym hotelu za który przepłaca. Rano pyta podejrzanie wyglądającego przypadkowego przechodnia lub dziwnego managera hotelu, jak trafić na dworzec i jak kupić bilet na pociąg. Życzliwy nieznajomy twierdzi, ze biletu nie da się kupić, jest święto i dawno wyprzedane i wiezie ją do agencji turystycznej, w której Basia kupuje za 150 euro 5-cio dniową wycieczkę do Taj Mahal na której bawi się średnio. Basia padła ofiarą trzech oszustów: przepłaciła za taksówkę, przepłaciła za hotel i przepłaciła za wycieczkę. Jak ją znam, to nawet o tym nie wie.
A co w tym czasie porabia Kasia? Wzięła z dworca taksówkę pre-paid i udała się do zarezerwowanego wcześniej hotelu. Jeśli akurat nie zdążyła nic zarezerwować, prosi taksówkarza, by zawiózł ją na Paharganj i szuka hotelu. Rano wsiada do pociągu, który zarezerwowała sobie wcześniej lub idzie do kasy dla turystów na piętrze dworca i kupuje bilet.
Kasia zaoszczędziła w ten sposób jakieś 1200 złotych w jeden dzień i zaczęła swój pobyt w Indiach w sposób bezproblemowy.
Jak się nie dać oszukać w Indiach?
Przy pierwszym pobycie może się wydawać, że Indie to światowa mekka oszustów. Ich wysiłki potrafią na początku naprawdę zaskoczyć. Kupujemy zapałki – wszystkie są już wypalone. Komuś się chciało oszukać nas na 5 groszy. Kupujemy wodę – banderola wygląda na niej dziwnie , bo ktoś napełnił butelkę wodą z niewiadomokąd. Idziemy do buddyjskiego zabytku – za 200 rupii można kupić liście z drzewa Bodhi, TEGO SAMEGO pod którym siedział Buddha. Gdy odchodzimy stukając się w głowę, sprzedawca jeszcze za nami krzyczy, że jednak sprzeda je za 10 rupii. I tak w kółko. Coś w tym jest, że na początku trzeba się 3 razy zastanowić zanim się zgodzi na cokolwiek.
(czasem podobnie się czuję, gdy mam do czynienia z oszustami)
Gdy ktoś mówi, że w Indiach jest drogo
Zdarza mi się spotkać kogoś, kto uważa że Indie to drogi kraj, bo dla niego faktycznie nie były tanie. Najłatwiej jest oszukiwać na atrakcjach zaprojektowanych wyłącznie dla turystów. Proponowałabym pójść czasem do restauracji, sklepu czy hotelu, do którego nie łażą wszyscy turyści i zobaczyć, ile tam kosztują te same usługi. Lub poznać jakiegoś miłego tubylca i zapytać go, czy sari, bilet i posążek naprawdę kosztują 1000 rupii, czy jednak 150. Często przebicie jest 10-cio krotne. Ceny w Indiach to nie jest sekret; pisałam o nich np. tu i tu.
Oszuści i naciągacze, scam a targowanie się
W Indiach trzeba się targować. Nienawidzę tego robić bo w Polsce proponowanie innej ceny, niż oferuje sprzedawca jest dziwne i często chamskie. Ale w Indiach coś jest warte tyle, ile jest się w stanie za to zapłacić. Pamiętam, jak chciałam sobie kupić taki kolorowy proszek do rzucania czy malowania i parę gram różnych kolorów kosztowało w eleganckim sklepie 200 rupii. Kolega błagał mnie, żebym się powstrzymała bo znajdziemy to taniej. – No i gdzie jest niby taniej? – powtarzałam jak łaziliśmy po mieście a on odpowiadał – Poczekaj.
I w końcu faktycznie znalazłam miejsce, w którym wielki kopiec proszku kosztował 10 rupii. Pewnie i tak przepłaciłam.
(Oto mój proszek! To się pewnie jakoś fachowo nazywa )
Często też w Indiach ktoś do nas podchodzi i mówi, że dana atrakcja jest płatna. Ok, czasem jest. Ale ogólnie, gdy podchodzi do nas jakiś facet i twierdzi że pobiera opłatę za wstęp, to warto się rozejrzeć i sprawdzić, czy ktokolwiek poza nami uiszcza jakąś opłatę i czy gdziekolwiek jest o tym informacja na piśmie. Jak nie, to można spokojnie pójść w swoją stronę.
Podsumowując, proste sposoby na uniknięcie oszustwa w Indiach to :
1. kontrolowanie sytuacji
Jeśli zamawiam taksówkę i płacę za dojazd do hotelu X a taksówkarz wiezie mnie do hotelu Y i próbuje opowiadać bajki, że tamten spłonął/ nie istnieje/ jest gorszy , to uprzedzam go, że zapłacę tylko za to, na co się umawialiśmy, czyli za dojazd do mojego hotelu. Jeśli taksówkarz się obraża lub nie traktuje mnie poważnie, proszę go żeby się zatrzymał i wysiadam.
Zwykle to pomaga – nagle trzeźwieje i wiezie mnie już tam, gdzie chce. Podobnie, gdy chce „podwieźć kolegę” – niech podwozi kolegę w swoim wolnym czasie ale gdy ja płacę za kurs to mam prawo nie chcieć jechać z obcym facetem. Za taksówkę zawsze płacimy na końcu podróży ale na cenę umawiamy się zawsze na początku. Jeśli nie mamy pojęcia, ile powinniśmy zapłacić za kurs, to pytamy kogoś przytomnego, sprawdzamy w internecie lub po prostu staramy się jak najbardziej zbić cenę, jaką proponuje taksówkarz.
Inna podobna i częsta sytuacja to oszuści zakupowi. Miły nieznajomy namawia na odwiedzenie sklepu z dywanami (biżuterią/sari/meblami/perfumami…) tylko żeby popatrzeć, po chwili żeby dotknąć, a po chwili już ustalacie cenę. Głupio nie kupić bo masz wrażenie, że jesteś mu coś winien, w końcu tak się stara a ty zrobiłeś mu nadzieję…Właśnie w tym momencie warto wyjść bo
A. poczucie dużej niezręczności nie jest przypadkowe, ten koleś zrobił wszystko żebyś czuł się zobowiązany a przede wszystkim skołowany
B. to najdroższy dywan/biżuteria/bilet jaki można sobie wyobrazić i prawdopodobnie też coś jest z nim nie tak, zapewniam że znajdziesz lepszy za połowę, jeśli nie 10 % ceny. Naprawdę!
2. Zadawanie sobie pytania „czego ten człowiek ode mnie chce?”
Bywa, że miły pan po prostu jest nas ciekaw i chce pogawędzić, ale jak ktoś staje się naszym przyjacielem w 5 minut, sypie poradami jak z rękawa ( i ciągnie nas za rękaw) a także upiera się żebyśmy robili coś czego wcześniej nie mieliśmy ochoty robić w miejscu którego nie mieliśmy wcześniej zamiaru odwiedzać, to jest spora szansa, że chce nam coś wcisnąć. Jeśli chcecie mieć pod tym względem spokój to na ulicy nie zaczynajcie nawet dyskusji o tym, czy potrzebna wam riksza czy wachlarz, jak macie na imię, skąd przyjechaliście i dokąd idziecie
(taki diabełek to nic w porównaniu z niektórymi oszustami…)
3. Trzymanie się zdrowego rozsądku w miejscach turystycznych
Mieszkam w Warszawie i nie przyszłoby mi do głowy kupić biżuterii w galerii na Starym Mieście. Ceny są tam o jakieś 200 % wyższe, niż normalnie i naprawdę są w mieście miejsca z o wiele ciekawszym wyborem. Na Dworcu Centralnym nie rozmawiam z heroinistami, którzy twierdzą że potrzebują pieniędzy „na bilet”, nie skorzystałabym nigdy z pierwszej taksówki stojącej pod samym Okęciem i nie pojechałabym do hotelu, który poleca mi taksówkarz. Taka taksówka kosztuje 100 złotych albo i więcej a wiem, że normalna cena to 20 zł, przy czym przystanek autobusowy jest metr dalej.
W Varanasi niektórzy płacą setki rupii za wejście na darmowe Ghaty a w Delhi codziennie ktoś kupuje od oszusta bilet na pociąg za 2000 rupii zamiast za 500, często fałszywy. Muszę tu powiedzieć, że raz w Varanasi byłam tak zmęczona, że powiedziałam pierwszemu naciągaczowi, który otworzył do mnie usta „Hotel. Wifi. Cheap hotel. ” , dałam się prowadzić i o dziwo zaprowadził mnie do jednego z przyjemniejszych hoteli w jakich byłam w Indiach, w dodatku w korzystnej cenie, z restauracją na dachu i zamawianiem mrożonej kawy do pokoju. Cuda się zdarzają.
Ale wróćmy do tematu: turystyczne miejsca to raje dla oszustów. Poświęćmy czasem chwilę na to, by upewnić się że to, za co właśnie płacimy faktycznie jest płatne i tyle warte i że naprawdę chcemy kupić kosmicznie drogi dywan w dusznym sklepie do którego nas zaciągnięto podstępem.
I na koniec proszę was: nie kupujcie od oszustów fałszywych biletów na pociąg! To jest tak wyświechtany indyjski scam, że aż się nie chce już o tym pisać.
7 comments
Świetny poradnik! Z bliskowschodnimi/indyjskimi sprzedawcami mam tyle doświadczenia, ile razy byłam w londyńskiej dzielnicy Camden Town – gdzie jest wiele pięknych rzeczy, ale sprzedawca zawsze podaje kosmiczną cenę. Jednak kiedy cena zniechęca i turysta/potencjalny turysta oddala się, to sprzedawca już krzyczy za nim, aby kupił przedmiot o połowę taniej. Bo faktycznie gdy pójdzie się kilka kroków dalej, w głąb straganów, z dala od głównej ulicy, gdzie często mieszczą się również stragany prowadzone przez rodowitych Brytyjczyków, okazuje się, że ta „połowa ceny” to normalna cena.
Czy taksówkarze w Indiach w takim razie są faktycznie na tyle uprzejmi (nieagresywni?), aby zaakceptować wymagania jakiejś kobiety przyjezdnej, nieznającej ich języka, aby zawieźć ją tam, gdzie chce, i to za tyle, ile faktycznie było umówione? Bo właśnie takich aspektów Indii najbardziej się obawiam, planując tam wyprawę w przyszłości – że można trafić na kogoś, kto przedłoży swój humor ponad zarobek i „obrazi się” tak, że wysadzi klientkę na jakimś „pustkowiu”, gdzie co najwyżej można zostać okradzionym niczym na filmach pokroju „Slumdog Millionaire”… Wybacz sypanie stereotypem, ale to budzi we mnie pewne obawy 🙂
Hej, bądź co bądź taksówkarze żyją z wożenia klientów a konkurencja jest olbrzymia więc w większości przypadków chcą nas szybko i sprawnie dowieźć. Jak taksówkarz proponuje nam wizytę w sklepie z dywanami lub twierdzi że naszego hotelu nie ma i wybierze nam lepszy to musimy po prostu pamiętać że próbuje nas nabrać i twardo stać przy swoim. Mi bardzo pomaga nie odpowiadanie na ich pytania o moje imię, stan cywilny itp. (zachowanie dystansu) i twierdzenie, że byłam już tu wielokrotnie i znam miasto na wylot, nawet, jeśli to nieprawda. Warto też pamiętać, że w dużych miastach są na lotniskach budki, w których można zamówić taksówkę „pre-paid” – przedpłaconą. nie jest wtedy najtaniej na świecie ale cena jest do zaakceptowania. Dostajemy wtedy kwitek na którym jest napisany kierunek i koszt jazdy i oddajemy taksówkarzowi ten kwitek dopiero, jak nas zawiezie tam, gdzie chcemy. Nie trzeba się targować ani dyskutować więc warto na początek się skusić:) W popularnych miejscach można też wyhaczyć na dworcu/lotnisku jakiegoś gościa z Zachodu i zapytać czy nie chce z nami dzielić taksówki. Jeśli zamawiamy taksówkę przez hotel, to również możemy poprosić żeby pani/pan z recepcji sobie zapisała nazwisko taksówkarza tak na wszelki wypadek.
[…] Scam czyli oszuści i naciągacze w Indiach […]
[…] „specjalnej” strefy w której turyści mają taryfę ulgową. Wręcz przeciwnie – ciągle są oszukiwani i ładują się w kłopoty. Osoby, które już dobrze czują się w Indiach, będą mogły w Delhi wygodnie i tanio dojechać […]
[…] jak się nie dać oszukać oszustom w Indiach (proszę, przestańcie kupować te fałszywe bilety na dworcu w Delhi! Ile można!) […]
[…] wydałam na transport wewnątrz Indii? Przed pierwszą podróżą pociągiem jakiś oszust (tu co nieco o sekretach indyjskich oszustów) powiedział mi, że mój bilet jest nieważny, kazał mi […]
[…] Więcej o scamie i niezmordowanych oszustach w Indiach – tu. […]