Słomczyn to wielka giełda prawie że wszystkiego położona niedaleko Grójca pod Warszawą. Przypomina trochę Stadion XX-lecia, z tym że jest to wielkie, płaskie pole. Nigdy wcześniej tam nie byłam, ale zawsze słyszałam, że to giełda rowerowa. Ostatnio jednak doszły mnie słuchy, że można tam kupić wszystko, a dobrze się składało, bo akurat się przeprowadzałam i było mi potrzebne prawie wszystko. Oto, co widziałam na giełdzie w Słomczynie:
Tego dnia potwornie wiało. W prawie całej Polsce było ostrzeżenie odnośnie wiatru.Uwielbiam tych kucharzy. Są ohydni. Ten tu był cały popękany i kosztował 50 zł.
Pewien pan sprzedawał też kasety z disco-polo. Gdyby przeniósł się po modny klub w centrum Warszawy, to zbiłby fortunę!Tu mamy hałdy drzwi smochodowych.
Tu pewien facet sprzedawał czapki policyjne z Ukrainy. Miał też np. popielniczkę zrobioną z liter “ISRAEL”. Kupiłam od niego za złotówkę skakankę.Słomcyn to przede wszystkim giełda rowerowa, tak przynajmniej słyszałam, ale tym razem było dużo innych rzeczy a rowerów mniej. Najtańszy rower, który widziałam kosztował 200 zł. Ale trzeba też przyznać, że przyjechaliśmy trochę późno jak na Słomczyn, bo o 11:00. Podobno dobrze być tam o 7:00.
A tu mamy osiołka na biegunach z niebieskimi, doczepianymi włosami i dyskotekową kulę w skrzynce.Na horyzoncie majaczyła zagadkowa konstrukcja.
…sprzedawano też wielkie kolekcje papieru toaletowego.
One comment
[…] to wychodzi na to, że wyprawiłam się na misję obfotografowania wszystkich największych bazarów. Nie było to planowane ale… a co mi tam, niech […]