Guerilla gardening – o co chodzi?
Kiedyś w jakimś nowoczesnych piśmie przeczytałam o guerilla gardening. Miało to polegać na tym, że ludzie sadzili w mieście kwiaty, nie tam gdzie wolno (nigdzie w sumie nie wolno), tylko tak po prostu, np. na trawniku, w dziurze w murze czy na przystanku. Idea była chyba taka, że o ile graffiti niektórym przeszkadza i czasem brudzi (nie wiem dlaczego, ale przypomniał mi się tu mur obok domu mojej koleżanki Ewy, na którym namazane było lub może jest: CZARNE KOSZULE a pod spodem : to żule) ; no więc że w przeciwieństwie do graffiti, kwiaty to już chyba przeszkadzają tylko hrabiemu Drakuli i, nie wiem, Hitlerowi. A i to może nie.
Spontaniczne sadzenie kwiatów w mieście
Drugi bodziec do tropienia w Indiach objawów tak zwanego ogrodnictwa miejskiego czy też guerilla gardening, to fakt, że ogólnie robi się dziś dużo zamieszania wokół sadzenia roślin. Drogiego zamieszania! Ktoś nam po drodze wmówił, że jeśli nie masz zestawu wypasionych doniczek za 500 złotych, całych dni wolnych i zestawu szklarniowego z IKEI, to w ogóle nawet nie myśl o sadzeniu czegokolwiek. Sama wpadam w tą pułapkę. Pamiętam np. jak chciałam sadzić kwiaty na balkonie mojego chłopaka, ale zanim naniosłam z Leroy Merlin odpowiednią ziemię, nasiona i inne akcesoria, to już się zdążył stamtąd wyprowadzić. I nie miał balkonu.
Guerilla gardening – jak zacząć, a jak nie zaczynać
Jest też już totalnie zwariowana wersja tego trendu, którą odkryłam, jak chciałam kiedyś kupić komuś coś fajnego i prawie kupiłam „zestaw do sadzenia ziół” za 60 zł, i to po prostu była kupka ziemi, kartonowa doniczka,… sadzonka mięty i szczypiorku (SADZONKA SZCZYPIORKU TO CEBULA ZA 5 GROSZY). Przy ul. Mokotowskiej jest taka kwiaciarnia, gdzie jedna róża kosztuje 20 złotych i jak będziecie kiedyś obok niej przechodzić, to zrozumiecie, o czym mówię.
W każdym razie w Indiach tak nie jest, nikt nie słyszał o miejskim ogrodnictwie, a każdy sadzi wszędzie. Uważam, że akurat tu można spokojnie się na nich wzorować, bo do sadzenia kwiatów naprawdę niewiele potrzeba poza kwiatami. Oto dowody:
Tak w ogóle, to wydaje mi się, że to nawet może być modne, na tej samej zasadzie, co nagle picie herbaty ze słoika to nie jest upadek społeczny tylko trend w modnych kawiarniach.Albo podrabiana siatka Hugo Boss, która w pewnych kręgach jest cool.
Jak ktoś się będzie Was czepiał że macie kwiatki w starej butelce, to mu to powiedzcie. Jak się będzie bardzo czepiał, to powiedzcie, że kupiliście tą designerską zardzewiałą puszkę w tym sklepie na Mokotowskiej za 165 złotych. Albo 1165.
One comment
[…] już kiedyś o tym, że do sadzenia kwiatków nie potrzeba drogich ani wyszukanych doniczek i że pasję […]