Type and press Enter.

Najstraszliwsze szwedzkie potrawy

Każda kuchnia ma swoje lepsze i gorsze strony a mówiąc wprost, mniej i bardziej obrzydliwe potrawy. Nie mówię, że jadam na co dzień flaki i kaszankę. Mogę nawet się zwierzyć, że nigdy w życiu nie jadłam flaków a kaszankę może raz. No właśnie: we własnej kuchni wiadomo, czego się spodziewać. W cudzej nie zawsze, dlatego pełen dobrych intencji człowiek kupuje sobie paskudne dania, bo jest ich ciekaw. Oto najgorsze, co dotychczas spotkało mnie w Szwecji od strony kulinariów.

  1. Fiskbullary

Szwedzi chyba jedzą to na obiad dość rzadko, bo nie widywałam tego jakoś ciągle, ale to była pierwsza świadomie kupiona przeze mnie nowa rzecz w Szwecji. Nie znałam wtedy słowa po szwedzku, więc wybierałam na podstawie obrazka. Fiskbullary wyglądają tak:

Wydawało się zrozumiałe samo przez się, że będą to jakieś delikatne, małe pyzy,może z dużą zawartością ziemniaków? Dziś już mogę powiedzieć, że są to pyzy… rybne.

2. Lukrecja

99% ludzi wie, że nienawidzi lukrecji, więc po prostu jej nigdy nie je. W Szwecji jednak nie jest to takie proste bo, szczególnie na początku, nikomu nie przychodzi do głowy, że lukrecję pakuje się do wszystkiego, i przynajmniej kilka razy  ufnie rozgryzie migdał w czekoladzie, żeby przekonać się, że w środku jest LUKRECJA.

Lub kupi nieuważnie czekoladę o smaku malinowym, żeby w domu doczytać, że malinowo-lukrecjowym. Wszystko z lukrecją w składzie jest obleśne, ale niektóre rzeczy biją wszelkie rekordy:

3. Salmiaki

Salmiaki to solona lukrecja. Kto na to wpadł?? Nie wiem. Przykładem salmiakowo-lukrecjowych słodyczy jest to (piszę “to”, bo nie przechodzi mi przez gardło “cukierki”, gdy na to patrzę):

jatte_salt_cukierki_lukrecja_szwedzkie_salmiaki_co_tojest

Zawsze miałam na nie oko z uwagi na urzekające opakowanie i idiotyczną nazwę. Ostatnio kupiłam koledze dla żartu i żart nie był zbyt długowieczny, bo były po prostu straszne. Wyobraźcie sobie, jaki posmak w ustach ma zagorzały kawosz, który wypija 3 filiżanki kawy z fusami jedna po drugiej, a w międzyczasie wypala dwie paczki papierosów. Tak “to” smakuje. Wygląda zawsze jak bura breja, trochę jak kulka z popiołu i fusów od kawy.

4. Leverpastej

leverpastej_pasta_z_nerek_potrawy_z_podrobów_szwedzka_kuchnia

Gdy pierwszy raz znalazłam to w lodówce, prawie się nabrałam, że to miły, mały pasztecik…

To nie jest miły pasztecik!

To się robi z świńskich nerek. Ok, gdyby jeszcze kosztowało 2 korony, to miałoby to sens, bo z resztkami też coś trzeba zrobić, więc czemu nie parodię pasztetu. Ale i tak kosztuje 20 , więc równie dobrze można sobie kupić coś normalnego. Znalazłam właśnie przepis, z którego wynika, że wśród przypraw stosowanych do produkcji królują goździki i cukier 🙁 Jest mi smutno.

6. Blodpudding

blodpudding-puding_z_krwi_szwedzkie-potrawy

Blodpudding z konfiturą i ogórkiem to jeszcze wyższy stopień wtajemniczenia i sądząc po menu restauracji, potrawa którą rzeczywiście Szwedzi jedzą na obiad od czasu do czasu. A więc nie, nie jest to coś jak czarna polewka, czyli zupa której nikt nie widział na oczy.

Jak można się domyślić na podstawie nazwy, ta potrawa rodem z horroru to pudding z krwi. Wiem, że Szkoci mają coś podobnego a Polacy krwawą polewkę i kaszankę ale… nie. Po prostu nie. Jakiś czas temu pytano obcokrajowców, którzy mieszkają w Szwecji, o ich najmniej ulubione potrawy, i pudding z krwi był na pierwszym miejscu.

7. Surströmming…

… ale to osobny temat.

4 comments

  1. […] nie raz wspominałam już o obrzydliwych szwedzkich potrawach a także o tym, że  szwedzkie słodycze z lukrecją są najgorsze. Może więc tym […]

  2. […] lepsze. Chyba, że ktoś ma naprawdę kontrowersyjny gust – to zapraszam do mojego postu o najstraszliwszych szwedzkich potrawach i dziwnych szwedzkich zwyczajach kulinarnych (tak, grochówka z dżemem i ogórki z […]

  3. […] o trudy życia w Szwecji, to pisałam już kiedyś o tym, dlaczego szwedzkie banki są żałosne, o najstraszliwszych szwedzkich potrawach i o samotności w Skandynawii. Mam nadzieję, że te blaski pobytu w tym kraju Was […]

  4. […] jagód, musiałby stołować się w marketach lub restauracjach. Jest to na tyle drogie (i smutne…), że znów pojawia się pytanie, dlaczego ten szaleniec nie pojechałby po prostu na Mazury i za […]

Comments are closed.