Nie chcę nic mówić ale… w muzeum kolei w New Delhi jest super. Mówię poważnie. W gorącym, zatłoczonym i głośnym mieście istnieje cicha dzielnica ambasad z szerokimi, czystymi ulicami i pięknymi domami, a na jej środku jest wielki teren, pełen starych lokomotyw, makiet kolejowych i urokliwych zakamarków. Nawet towarzystwo było fajne. Podzielę ten wpis na dwie części, bo nie wiem, czy fizycznie można zmieścić w jednym tyle obrazków;p
Tak więc muzeum składało się z muzeum i z parku naokoło. Zacznę od parku, który rozciągał się naokoło:
To jest jeśli mnie wzrok nie myli drewniany pociąg.
Te dwie młode damy bardzo chciały sobie ze mną zrobić zdjęcie.
To białe to samochód jeżdżący po torach, model Medos, wyprodukowany przez Whickam & Company. Mieścił cztery osoby i służył głównie do inspekcji kolejowych w okolicy Shimli.
Była nawet replika typowego, indyjskiego dworca kolejowego.
Z tego co ja rozumiem, to tu na środku jest zbroja a na jej głowie statek.
Jak już mówiłam, było to też przyjemne miejsce na spacer i była masa Hindusów, którzy robili sobie selfie.Tu był przedstawiony bydłowóz z prawie żywymi eksponatami.
Wpisałam w internet „prysznic kolejowy” i „kran” i zajęło mi z 10 minut, zanim się dowiedziałam, że to się nazywa żuraw wodny. Służy do nalewania wody do parowozu i każdy rozsądny człowiek pamięta taki z dzieciństwa, bo stał w krzakach obok dworca Gdańskiego.