Taak, a więc dotychczasowe porażki nie sprawiły, że przestałam marzyć o pysznym, zdrowym napoju, szczególnie że czasami rzeczywiście udaje się taki znaleźć. Porozmawiajmy o tych, które znalazłam ostatnio i zacznijmy od najlepszych:
- Feel Green grejpfrutowa
No więc jak byłam ostatnio w Polsce i zajrzałam do Biedronki, to zobaczyłam, że herbata kosztuje 2 złote, a po pobycie w Szwecji brzmiało to dla mnie na tyle fantastycznie, że musiałam ją natychmiast kupić. Co dziwne, jest to naprawdę smaczna zielona herbata z wyczuwalną, cytrusową nutą. No, wiadomo, że są lepsze, ale czy są lepsze za 2 złote?
5. Pukka Turmeric Gold
Ech, największy minus Pukki jest taki, że żal ją otwierać, bo tak ładnie wygląda, a jak już się zacznie otwierać, to szybko się kończy, bo jest bardzo smaczna. Turmeric Gold jest z kurkumy, zielonej herbaty, kardamonu, cytryny i lukrecji ale połączonych w taki sposób, że lukrecja wcale nie jest obrzydliwa. Z punktu widzenia herbaciarza, który robi sobie wielkie kubki mocnej herbaty, jest tylko dla mnie za słaba a nie ważyłabym się użyć dwóch saszetek na jeden kubek. Bo spójrzcie tylko na nią…
4. Green hills Yerba Mate z mandarynką
Kolejny owoc mojej wycieczki do Biedronki, który również kosztował jakieś 2 złote. No, z tego co pamiętam, prawdziwa Yerba Mate smakuje o wiele intensywniej, ale również z tego co pamiętam, to prawdziwa Yerba Mate zawsze wchodzi w zęby – chyba że się ją robi godzinę w specjalnym kubku według przepisu Cejrowskiego, na co nikt nie ma czasu – a ta tutaj jest w torebkach, więc przynajmniej da się ją pić. Jestem pewna, że skoro kosztuje 2 złote, to muszą przy produkcji ginąć żółwie z Madagaskaru czy coś takiego bo wierzyć się nie chce, że wszystko jest z nią ok za tą cenę. Ale obok wyjątkowej słabości smaku to jedyny minus, więc nie jest źle.
3. Big Active Herbata zielona z pomarańczą
Pamiętam doskonale, że kiedyś się opijałam herbatą tej firmy, to znaczy zawsze jak nie było innej herbaty którą lubiłam, to kupowałam tą, bo można ją kupić wszędzie, i byłam w miarę szczęśliwa. Czasy się jednak zmieniają i ja lub ta herbata też się zmieniłyśmy na tyle, że dziś już nie wiem, o co jej chodzi. Nadal lubię sobie czasem zrobić herbacianego mocarza z garści tanich fusów, ale ta się do tego wcale nie nadaje. Jest bura w kolorze, średnio pomarańczowa, wbrew pozorom słaba i daje wielkie fusy jak całe liście, z których z jakiegoś powodu wcale nie da się zrobić drugiego kubka herbaty. Szkoda.
2. Kobbs Earl Green
Moje pierwsze tygodnie w Szwecji obfitowały w tego typu zakupy, jak ta herbata, którą pomyliłam ze zwykłą zieloną herbatą bo nic nie rozumiałam po szwedzku, i dlatego kupiłam. Herbata Kobbs jest ekologiczna i ma ładne opakowanie ale to jednak nie zwykła herbata, tylko Earl Grey. Jeśli ktoś lubi, to lubi, a jeśli nie lubi… to wie że Earl Grey to herbata pachnąca prawie jak perfumy, a właściwie to dokładnie jak perfumy, bo dodaje się do niej bergamotki , tak samo jak do wielu popularnych perfum. Zielona herbata potraktowana w ten sposób i jeszcze wzbogacona o zapach cytryny daje naprawdę perfumowy i wstrętny w smaku efekt. Chyba, że się naprawdę kocha bergamotkę.
- Aurospirul spirulina z Auroville
Taa… No więc nie są to moje pierwsze obleśne, sproszkowane glony w życiu, ale muszę powiedzieć, że jak teraz wspominam te, o których pisałam wcześniej, to bardzo chętnie bym do nich wróciła, bo na tle poniższego napoju, nie są wcale takie złe. Naprawdę, można je było przecież wypić z cytryną, no może nie zabijała wtedy całkowicie smaku, ale lekko przykrywała. Można było zrobić wiele rzeczy…
Najpierw może wyjaśnię, skąd przyszło mi do głowy kupować to świństwo po raz drugi. Po pierwsze, tamta mieszanka była z chlorellą, a ta jest ze spiruliną, a to dwie różne algi, obie potwornie zdrowe, więc może ta druga jest smaczniejsza? Po drugie, producentem jest Auroville. Auroville to taka wioska na wschodnim, zarządzanym kiedyś przez Francuzów brzegu Indii obok Pondicherry. Założono tam wioskę, w której wszyscy decydują sami o sobie, ale trzeba pracować na rzecz społeczności i nie można się awanturować. Są bardzo ekologiczni i sami wytwarzają różne naturalne cuda. Jest o nich masa artykułów w polskim internecie, bo ich utopijny pomysł naprawdę może intrygować. Szczególnie, że każdy może do nich dołączyć, ale musi zostać na co najmniej kilka tygodni. Książka Życie Pi zaczyna się w Pondicherry.
No dobrze, ale ile bym nie chwaliła tej wspaniałej wioski, w której wyprodukowano tą spirulinę, to muszę kiedyś dojść do smaku… Naprawdę nigdy w życiu nie spróbuję już ani łyżeczki. To jest straszliwe. Smród kojarzy mi się jednoznacznie ze ściekami. Jeśli staliście kiedyś nad otwartym ściekiem w pobliżu śmietniska w Indiach, to wiecie doskonale, o czym mówię. Nie mam słów żeby opisać, jak to wygląda zalane wodą. Bardzo zielony kolor spiruliny sprawia, że można ją traktować jako naturalny, zielono-niebieski barwnik. Ale trzeba używać jej naprawdę w aptekarskich ilościach, bo jeśli dodacie łyżeczkę spiruliny do potrawy, to cała przesiąknie zapachem ścieków. Nie wiem, co by musiała robić, żebym dokończyła kiedykolwiek powyższe opakowanie spiruliny. Na razie podobno 3 gram zawiera 2800 % więcej kaarotenu niż marchewka,3900 % więcej żelaza, niż szpinak i 60 % potrzebnego każdego dnia białka, a mimo to nie jestem w stanie zjeść nawet łyżeczki.
dodane po fakcie: parę tygodni po tym wpisie byłam przeziębiona i uznałam, że przeproszę się ze spiruliną, skoro taka zdrowa. Otóż okazało się, że da się ją przełknąć. A robi się to tak: bardzo małą ilość wkłada do ust, połyka i natychmiast zapija wodą. Nic nie czuć!
3 comments
[…] to połknąć jak najszybciej i zapić dużą ilością wody. Tak, jak radziłam przy okazji pewnej ohydnej, ale za to bardzo zdrowej […]
[…] https://udajesie.com/2016/12/17/6-innych-zdrowych-napojow-w-tym-dwa-ohydne/ […]
[…] https://udajesie.pl/2016/12/17/6-innych-zdrowych-napojow-w-tym-dwa-ohydne/ […]