Gdzie nie spojrzeć – poradniki o Hygge. I naprawdę nie mówię o jednym – jest ich na polskim rynku co najmniej kilkanaście, a wszystkie zostały wydane w ciągu ostatnich kilku lat, zastępując poradniki japońskie o tym, że pozbycie się wszystkich książek i składanie skarpetek zapewnia szczęście. O co w ogóle chodzi w hygge?
Najczęstsze pytania, jakie sobie zadajemy, to: hygge – co to? Hygge – jak żyć? Hygge – jak wymówić (od razu powiem jak wymówić hygge: hygge!).Jak być hygge? Hygge jak zwolnić?
Hygge – co to?
Marie Tourel Søderberg, autorka książki Hygge. Duńska sztuka szczęścia opisuje hygge tak: „chwile szczęścia, ciepła i bliskości, które możemy odnaleźć w najzwyklejszych sytuacjach”. Hygge to słowo duńskie, ale jak często bywa z wynalazkami z jednego ze skandynawskich krajów, już monetyzują go inne (nawiasem mówiąc dlaczego my nie stworzymy takiej biznesowej unii z sąsiadami?). Anyway,
w praktyce zdjęcia ilustrujące klimat hygge przedstawiają ciepłe koce, świeczki i ciasteczka. Już drukują się też kolejne poradniki opierające się na lykke czy też na szwedzkim „lagom”, co ma znaczyć „nie za dużo, nie za mało, lecz w sam raz”. Wszystko to ma tłumaczyć, dlaczego rzekomo Szwedzi i Duńczycy są najszczęśliwsi na świecie i jak się tego od nich nauczyć.
Hygge – jak żyć?
Poradniki o hygge są idealnym prezentem i ulubionym tematem Instagrama. Widać je od wielu miesięcy na wystawach księgarni. Jednak moim zdaniem hygge czy inne skandynawskie poradniki „na szczęście” to całkowita bzdura.
Przy okazji polecam inne moje wpisy o nieporozumieniach na temat Szwecji:
- kampanie reklamowe Szwecji
- kilka refleksji po prawie dwóch latach w Szwecji (uch, było ciężko)
- 7 nieporozumień na temat Szwecji
Aby odpowiedzieć na pytanie jak żyć hygge trzeba zacząć od zwrócenia uwagi, że jeśli komuś się wspaniale mieszka w Skandynawii, to z powodu zasiłków i dobrych zarobków. To wszystko jest możliwe dzięki specyficznej polityce rządów tych krajów, ale w równie dużym stopniu dzięki np. złożom ropy w Norwegii czy szwedzkim wynalazkom technicznym, które chce kupować cały świat, takich marek jak Saab, Volvo, Scania, Husqvarna, czy choćby IKEA i JULA. A nie dzięki hygge…
Gdyby nie ten mityczny dobrobyt, to w Szwecji trudno byłoby wytrzymać. Nawet sami Szwedzi chętnie biorą zimą urlop i wyjeżdżają na parę miesięcy, bo naprawdę nie jest tam tak wesoło. Pustka, nuda, samotność – jeśli myślicie, że tak jest na polskiej prowincji, to wybierzcie się do Szwecji. Miast jest w niej bardzo mało, a jak powiedziała moja koleżanka, która po dwóch miesiącach uciekła z jednego z głównych ośrodków czyli Uppsali – Uppsala jej przypomina Michałowo na Podlasiu… (żeby nie było, że mamy coś do Michałowa – wręcz przeciwnie! Owa koleżanka właśnie z Uppsali się do niego przeniosła). Na kilometr przypadają w Szwecji 22 osoby – w Polsce 123. Przy czym w Polsce rozmieszczenie ludności jest dość równomierne, podczas gdy na północy Szwecji o człowieka jest naprawdę trudno.
Kilka ostatnich uwag- co to i jak żyć hygge (lub nie) ?
Piszę o tym wszystkim, bo uważam że Polacy nie muszą się sadzić na życie w stylu hygge czy innym zmałpowanym skandynawskim. Pozwalam sobie na taki wniosek, bo od 1,5 roku mieszkam w Szwecji i naprawdę te kocyki i świeczki to nie jest żaden styl, tylko sposób na to, żeby na tym pustkowiu nie oszaleć. Sama definicja hygge obnaża ubóstwo tej „ideologii” czy też „stylu”. „chwile szczęścia, ciepła i bliskości, które możemy odnaleźć w najzwyklejszych sytuacjach” – czy tak nie można powiedzieć o praktycznie każdej pozytywnej interakcji międzyludzkiej lub przyjemnej chwili? Czy Rosjanie robiący przyjęcia na Syberii dla znajomych nie są hygge? Jedzenie ręcznie robionych słodyczy na indyjskiej ulicy nie jest hygge? Albo wizyta z koleżankami w galerii handlowej w USA? Czy w codziennym życiu Zimbabwe, Monaco i Kalisza nie ma „„chwil szczęścia, ciepła i bliskości, które możemy odnaleźć w najzwyklejszych sytuacjach”? Coś mi się wydaje, że hygge to wszystko i nic jednocześnie.
Pozostają więc te świeczki i herbatki. Akurat na zdjęciach w internecie mowa jest zwykle o uroczych herbatkach i kakałkach posypanych cynamonem, ale przecież Szwedzi piją głównie kwaśną kawę, więc nie wiem co oni wygadują w tych poradnikach.
Ja też zaczęłam sobie stawiać w Szwecji świeczki. Takie rzeczy robi się po prostu z nudów, bo tu nie ma za wiele do roboty. Szwecja z Norwegią to jedne z najciemniejszych i najzimniejszych krajów, więc trudno żeby mieszkańcy nie dogrzewali się kocami i nie palili świec – bez tego chyba by im pozostało już tylko się powiesić. Polacy mają jednak inne, ciekawsze rozrywki. W Polsce można odwiedzić kogoś z rodziny lub zadzwonić do przyjaciela. Zrobić obiad dla znajomych lub iść do baru. Obejrzeć razem mecz. Zanieść babci lub sąsiadowi zakupy. Iść na grzyby. Wypić piwo w parku. Zrobić ognisko. Nastawić ogórki małosolne. Pograć w grę planszową. Zrobić zakupy na bazarku i wymyślić coś ciekawego na obiad. W Szwecji te rozrywki są nieznane, niszowe lub tępione, a alternatywą jest świeca na ciemnym pustkowiu. Nie ma czego zazdrościć.
29 comments
Hahaha, swietny tekst. dziekujemy za prawde!
Zycze, abys nie musiala sie tam na tym ciemnym pustkowiu ju dluzej meczyc.
Pozdrawiam I dziekuje za swietny tekst.
Dziękuję bardzo, akurat dokładnie takich życzeń mi trzeba:)
Straszny smutek wyziera z tego artykułu… A może raczej nostalgia? I tę Pani tęsknotę za Polską potrafię zrozumieć, ale smutno mi, że przez nią coś tak pozytywnego, jak dobry sposób na radzenie sobie z trudną codziennością (również poprzez „chwile szczęścia, ciepła i bliskości, które możemy odnaleźć w najzwyklejszych sytuacjach”), jest nazwane zwykłą bzdurą. W odpowiedzi na takie kryzysowe sytuacje powstało wiele rzeczy (np. patchwork) i trendów (jak nesting Li Edelkoort), ale to, że wywodzą się od zwykłej reakcji na otaczający świat, nie umniejsza ich wartości, nie zmienia tego, że działają, sprawdzają się. A moda na hygge (w której wcale nie chodzi o zazdroszczenie Skandynawom) pozwala na nowo zauważyć, że to, co mamy blisko siebie, może nam sprawiać radość i dawać szczęście.
Pozdrawiam i życzę dużo słońca (oraz odrobiny hygge)
😉
Oj dziękuję:) No ja wiem, że chwile ciepła, bliskości itp itd działają, ale do tego wniosku hygge niepotrzebne. Tak napisałam bo tak to wygląda z mojej – szwedzkiej – perspektywy. Nie ma tu nic ciekawego a hygge to bzdura;p Pozdrawiam serdecznie mimo to!
[…] Dlaczego hygge to bzdura […]
Dobry tekst o hygge, bo też nie lubię jak wszystko się jakoś nazywa, a tak naprawdę konkretnie nic nie znaczy. Natomiast aż tak smutno to w tej Szwecji nie jest. I tu można iść lub zadzwonić do przyjaciela, zrobić grilla i ognisko, zorganizować kolację, pójść na ryby, grzyby, jechać na basen, spotkać się w bageri… A czasem mniejsza ilość osób, ale prawdziwszych i bliższych jest lepsza. Pozdrawiam. Agnieszka. Junsele, płn. Szwecja.
Dzięki za fajny komentarz. No na grzyby w sumie rzeczywiście można… 😉 A jak Ty sobie dajesz radę na tej północy? Bo ja jestem na środku i ledwo ;p
Zgadzam się z Tobą…czy z wszystkiego należy robić styl i dopisywać do tego wielką filozofię? Chwilami mam już dość oglądania kawy na instagramie, białego futerka z lampeczkami i kubkiem czekolady. Jest to nawet urocze, ale czy nie mamy innych pasji, czy nie mamy własnego stylu, własnej drogi do szczęścia. Nie potrzebujemy poradników by zadzwonić, przytulić, iść razem na spacer. Kontakt z drugim człowiekiem jest w naszej naturze. Nie możemy też być szczęśliwi na siłę, raz jest lepiej raz jest gorzej.
Zgadzam się 🙂 Dzięki za komentarz.
Bardzo fajny wpis i trafny!
To klasyczny przykład komercjalizacji pewnych pojęć, które zwykle wiąże się z dość silnym wypaczeniem pierwotnej idei, czasem nie do poznania (zwłaszcza w przypadku, gdy idea ta jest wynikiem specyficznej sytuacji, która nie występuje w innym kraju). W Szwecji nie byłem, ale z tego co widziałem w Danii, hygge to właśnie to, o czym piszesz w ostatnim akapicie, czyli poczuciu bezpieczeństwa i wspólnoty. To m.in.: częsta w małych miejscowościach i dobrze zaprojektowanych osiedlach miejskich sytuacja, w której wszystkie codzienne zakupy można zrobić w małych sklepikach, których właściciele dobrze Cię znają, a w drodze na zakupy można zamienić parę słów z częściej widywanymi sąsiadami.
Podejrzewam, że szwedzka wersja 'hygge’ nie ma nic wspólnego z oryginalnym znaczeniem tego słowa i stanowi reakcję na brak wspomnianej wspólnotowości wynikłej ze specyfiki mniejszych miejscowości w Szwecji, w których nie ma się do kogo odezwać. Nie każdy mieszka w Sztokholmie czy Gotheborgu, a radzić sobie jakoś trzeba 🙂 Oczywiście nie znaczy to, że to, co jest sprzedawane pod nazwą 'hygge’ nie ma sensu. Po prostu jest to coś, co większość ludzi lubiących takie rzeczy robi samorzutnie i nie ma potrzeby dorabiania do tego jakiejś ideologii.
Co do sklepików – w Szwecji w każdej wsi są trzy anonimowe markety i ludzie tam robią zakupy nie zamieniając ze sobą ani słowa. Są nieliczne sklepiki arabskie które imitują doświadczenie normalnych zakupów jakie znamy z osiedli w Polsce, ale Szwedów tam specjalnie nie widuję… Także Dania mi brzmi o wiele bardziej kusząco na tym tle:D
Monetyzacja wszystkiego jest, bo ludzie chcą zarabiać … sama wspomniałaś, że długo szukałaś pracy. W Szwecji można zadzwonić do przyjaciela … są tam telefony. Są też telewizory i można razem obejrzeć mecz. Moi znajomi przeprowadzili się do Norwegii i nie zamierzają już nigdy wracać, ale oni wyjechali w parze. Czy powrót gdziekolwiek coś zmieni, gdy jest się samotnym z powodu własnego stylu życia? Jakoś w to wątpię …
Przejrzyj statystyki dotyczące samotności Szwedów na tle innych nacji. O stylu życia długo by mówić, ale nie jest tajemnicą, że dzwonienie do przyjaciele w kłopotach w Szwecji nie jest tak powszechne, jak w Polsce, bo po prostu taka jest kultura. Poczytaj statystyki „miejsce gdzie najtrudniej ekspatom znaleźć znajomych” (https://www.thelocal.se/20170907/sweden-ranked-worst-place-to-make-friends-again) – Szwecja jest na pierwszym miejscu. Dziwię się Twojej uwadze o moim stylu życia, skoro przecież nie wiesz jaki jest mój styl życia…?
Właśnie ze względu na kulturę statystyki dotyczące „samotności” są bezużyteczne. Podobnie jak przenoszenie terapii psychologicznych kropką w kropkę z jednego obszaru kulturowego na drugi. To, co dla Amerykanów jest problemem, nie będzie nim dla Chińczyków, ze względu na wychowanie. Może być (to założenie) tak, że samotność to naturalny styl życia. No wtedy co z tym „worst place to make friends?” Nico. Dla Amerykanów przyjaciel to słowo mocno nadużywane i w zasadzie nic nie znaczy, niektórzy „przyjaciele” to na gruncie polskim „znajomi”. Myślę, że Szwedzi się dystansują, ale nie sadzę, żeby nie mieli przyjaciół. Z drugiej strony, przyznam, że jeszcze nigdy nie dzwoniłam do przyjaciela w kłopotach. Hm. Do znajomego tak, i nie był to wielki kłopot, czy to czyni mnie Szwedką? 🙂
Ja też nie jestem zwolenniczką popiskiwania z atencją na temat innych kultur, zresztą jeśli chodzi o Szwecję to nie hygge tylko lagom i to drugie słowo wcale mi się nie kojarzy dobrze, bo oznacza dla mnie dążenie do przeciętności. To wg mnie jest największa wada Szwedów – dążenie do przeciętności.
Ale ja nie napisałam nic o Twoim stylu życia 🙂 Teraz jednak myślę, że sporo jest w nim o Tobie. No i super. Do Szwecji jeszcze pewnie pojadę. Pozdrawiam z zachmurzonej Irlandii.
Ale przecież statystyki są „światowe” a nie polskie czy amerykańskie. Oznaczałoby to że jednak chęć kontaktów z drugim człowiekiem jest uniwersalna, a w Szwecji kultura im nie sprzyja. Nie wiem jak długo byłaś w Szwecji, więc może nie ma sensu o tym dyskutować jeśli tydzień lub wcale. Pozdrawiam.
Poza tym nawet jeśli masz rację i statystyki odnoszące się do każdego kraju na świecie nie odnoszą się do Szwecji bo tam kultura jest inna i kontakt z drugim człowiekiem nie jest wartością, to przecież tylko potwierdza to co napisałam 😀
Nie byłam w Szwecji w ogóle, ale też nie o tym dyskutuję, bo i nie muszę tam być, aby przeczytać porażające statystyki o samotności Szwedów w polskiej gazecie (czytałam je już kilka lat temu, np. o strasznej szwedzkiej starości w czystych domach – znam parę osób w Polsce, które w wieku 80 lat nie mają ani własnego kąta ani rodziny, więc od razu włącza mi się przy takich biadoleniach gazetowych ironia loj loj loj). Statystyki są światowe, ale robione przez konkretnych badaczy z konkretnych krajów. Nie, nie jestem osobą „która interesuje się psychologią”. Czytam badania naukowe, nie gazetowe i w związku z tym wiem, że statystyki dotyczące poczucia samotności mają małą wartość naukową.
Twój blog jest konkretny opowiadasz o Szwecji nie ogólnie, ale ze swojego doświadczenia. Mówisz o swojej Szwecji, o swojej samotności. I to nie jest źle, więc … don’t worry, to nie był atak. Każdy kraj ma swoje plusy i minusy. Każdy. Szwecji też to dotyczy i dla mnie nie jest to odkrycie. Też uważam, że hygge czy lagom to bzdura.
Pozdrawiam.
Spoko.
[…] końca prawda poczynając od tego, dlaczego Szwecja jest bogata, a kończąc na tym nieszczęsnym hygge. Oto rzeczy, których być może nie wiecie o miłujących pokój, ekologicznych i sprawiedliwych […]
[…] Hygge to bzdura […]
[…] dawno temu! Myślicie, że feministyczne reklamy i nacisk na siłę kobiet to przelotny trend jak hygge, czy coś […]
hahaha, tak, tak się zgadzam, Zawsze mnie intrygowało,że reszta Świata tak bezkrytycznie łyka te kolorowe hity z czarno-białej Szwecji, WIdziałam podręcznik, ba ! album o Hygge w AUstralii i naprawdę głebiej się zastanowiłam, o co to chodzi?
Tak, hygge to po prostu zmyślona bajda na temat tego jak nie zwariować w ponurej, ołowiano-szarej zimie, gdzie chmura w dajmy na to Goteborgu sięga ludzkich kolan! (ups, mała przesada) i ścierkowe niebo przesówa się a leniwe słonko odwala byle jaką robotę.
W POlsce mamy dłuugaśne zimowe i jesienne wieczory, prawda? Zdaje się,że każdy sobie w tym jakoś na swój ciepły, uroczy sposób radzi, nie trzeba kopiować szwedzkiej nudy żeby nam było niby jeszcze lepiej.
Hah znów mi ulżyło, że nie tylko ja tak myślę. No, ten wpis głupio mi było pisać, bo wiem, że ludzie kupują te poradniki i nie chcą wiedzieć… jak jest naprawdę;) No ale trzeba to powiedzieć głośno – naprawdę to jest nudno 🙂 Szkoda, że my nie mamy takiego doświadczonego działu PR i nie wymyślimy jakiejś dobrze sprzedającej się bajeczki, hmm, np… slavic happines 😀 ?
MYślę,że POlsce nie trzeba wcale PR, bo wystarczy obywatel z charakterem, osobowościa, który jest sobą i mówi wprost o tym co czuje.
Pozdrawiam i eh jak mi ulżyło, że trafiłam na Twojego bloga 🙂 z esencja szwedzka
[…] …taka sama jak hygge […]
Szwecja to najbardziej przereklamowany kraj na swiecie. Swietny marketing za granicami. Poza tym ciemno, biednie, oszczednie, z drewna, prosto, wielka wies.
Polacy ktorzy tu obecnie przyjezdzaja to niziny spoleczne bez wyksztalcenia szukajace roboty jako sprzataczki albo wykidajly.
[…] Dlaczego hygge to bzdura […]
kocham, kocham, kocham! Jak ja uwielbiam ten powiew rzeczywistości i tępienie takich płytkich zachwytów…Thumbs up! Pod kątem jakości, tekst na rzemieślniczym poziomie. Gdyby był cech copywriterów, to chętnie znalazłbym się tam razem z Tobą!