Type and press Enter.

Jak poprawiać po kimś teksty?

Poza pisaniem od zera czasem można też trafić na oferty poprawiania i redakcji tekstów.

Np: współpracujesz z firmą x.

Pani z firmy x napisała o usługach firmy na osiem stron.

Czy mogłaby to pani zredagować i skrócić do dwóch stron?

Wbrew pozorom bywa to bardzo delikatny temat.

Odpowiednie podejście to czasem 80 proc. sukcesu (ułatwia też dostanie kolejnych zleceń od tej samej osoby).

Miałam może ze 20 lat, napisałam pierwszy tekst do jakiegoś pisma. Moim zdaniem oczywiście był świetny. Dostałam odpowiedź, otworzyłam plik z uwagami i zrobiło mi się gorąco. Wszystko było zakreślone na czerwono!

To był cios w samo serce. Odpowiedziałam gradem usprawiedliwień i kontruwagami.

Z czasem uwagi przyjmuje się już trochę lżej. Ale zmiany zachodzą bardzo powoli. Po tylu latach czasem przeżywam jakiś komentarz do tekstu, więc tym bardziej wyobrażam sobie, jak przeżywa ktoś, dla kogo to są pierwsze poprawki w życiu.

Mówię tu o lekarzu czy floryście, po którym poprawia się teksty. Nie jest to aspirujący pisarz ani copywriter, więc można sobie darować złośliwości i pouczenia co do ortografii. Jeśli jakiś błąd się w kółko powtarza, a ma duże znaczenie, można natomiast na marginesie krótko uzasadnić, dlaczego nie tak, a inaczej.

Jeśli wszystko jest do niczego, to wtedy raczej odbiorca nie ma problemu z tym, że cała strona jest pokreślona na czerwono. Jeśli nie jest do niczego, ale zmian jest sporo, to trzeba być tym delikatniejszym, im więcej ich jest. Nie ma sensu kastrować czyjegoś głosu. Zostawiam różne smaczki.

Szybki, suchy mail plus pokreślona strona pełna uwag wchodzi gorzej, niż miła wiadomość z zachęcającymi uwagami plus… trochę pokreśleń;)

Właśnie – warto krótko (nie długo!) opisać w mailu w paru zdaniach, co się zrobiło, żeby odbiorca po pierwsze nie spadł z krzesła, jak zobaczy czerwone szlaczki, a po drugie, żeby wiedział, że nic strasznego się nie stało.

Jeśli chodzi o technikalia, to sposobów na nanoszenie poprawek jest dużo.

Można dodawać komentarze, zaznaczać kolorami, wykreślać lub włączyć tryb śledzenia zmian.

Wszystko ma swoje plusy, zależy też czy adresat ogarnie tryb śledzenia zmian i ile tego jest.

Ostatnio już Google Doc działają dobrze, więc tam też można sobie edytować razem tekst.

Jeśli poprawek jest bardzo, bardzo dużo, to czasem piszę od nowa i już nie bawię się w śledzenie zmian, bo to nie ma sensu. Ale ogólnie dobrze jest zaznaczać jakoś wprowadzane zmiany, bo nikt nie lubi, jak mu się wkłada w usta coś, czego nie powiedział i wykreśla za plecami słowa.

Poza tym później jest po prostu bardzo trudno dojść, co się zmieniło, a to generuje kolejne nieporozumienia. Jedna z najgorszych rzeczy to ślepienie w dwie wersje tekstu i dochodzenie, gdzie się zmieniło słówko i co było wcześniej.

Jeśli później w poprawki włączy się pani od marketingu… prawnik… żona szefa… to lepiej mieć wyraźnie zaznaczone swoje zmiany.

Ważna uwaga – oni nie muszą wiedzieć, jak się prawidłowo wprowadza zmiany. To nie jest ich praca. Napisz im w mailu albo na górze dokumentu: każdy wybiera sobie kolor; albo: tryb śledzenia zmian włącza się tak i tak.

Inaczej nigdy nie dojdziecie co jest co, a poza tym, jeśli współpraca ma się powtórzyć, to lepiej mieć jakiś jednolity system, a nie ciągle zgadywać. Im też będzie później łatwiej.

Aha – trzeba precyzyjnie umawiać się na zakres pracy. Nie ma nic gorszego niż niedomówienia, typu: policzę sobie za to mało, bo to tylko jakieś przecinki, a potem okazuje się, że muszę pisać wszystko od nowa….

Czasem wydaje się, że wszystko jest już zaakceptowane, gdy… na scenę wkracza pan od marketingu czy ktoś jeszcze inny, i zabawa w wykreślanki zaczyna się od nowa. Jeśli stawka jest wysoka, można to przełknąć.

Lepiej też odczekać, zanim się zareaguje na poprawki do poprawek. Z doświadczenia wiem, że zawsze po otwarciu pliku wydaje się, że “wszystko jest pokreślone” i “to zajmie cały dzień”. Jak się już do tego usiądzie, to może się okazać, że tak naprawdę 15 minut później jest po wszystkim.

Chyba, że ewidentnie za 15 minut nie będzie po wszystkim. Wtedy warto trzymać się twardo pierwotnych ustaleń (poprawki miała wysyłać tylko pani Małgorzata, kto to jest pani Sylwia?) lub policzyć sobie dodatkowo za kolejną redakcję.

3 comments

  1. Hej, piszesz coś większego? Coś do kupienia?

    Sent from my iPhone

    >

    1. książkę o której jest mowa na tej stronie. Poza tym to w tym momencie nie:)

  2. […] kiedyś już o okropnych ofertach pracy dla copywritera, jak i o rodzajach zleceń, z których nigdy nic nie wychodzi. To takie typowe grudniowe […]

Comments are closed.